Nad Mendolem wstawało słońce. Odległy żar stopniowo spływał na skamieniałą powierzchnię niegościnnego księżyca. Drobne kryształki radonu topniały w bladych promieniach, nad ziemią, mieniąc się w słońcu, zaczynały unosić się żółtawe opary chloru.
Przemijała długa zima. Kończył się czas, kiedy stare roboty musiały zostawać zamknięte w swoich domach bo temperatura zamrażała ich smary i oleje, a i silne osobniki musiały być bardzo ostrożne aby nie ulec ciężkim awariom. Kończył się okres wytrącającej się parafiny, gasnących kotłów i pękających kabli.
Gdyby w ogóle kiedykolwiek można byłoby powiedzieć, że na Mendolu było życie, teraz mogłoby się ono przebudzić.
Zaczynało się krótkie mendolskie lato.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz