Tak przemierzywszy halę magazynową, Protix stanął w progu skromnej kanciapy.
- Chwileczkę, pogadajmy. 98? - zagaił cherlawy kaszlak, nerwowym ruchem ściągając z półki starą kankę i podsuwając ją Protixowi.
- Dobra, dobra. Gdzie Rogurix?
- Oj, taką wiedzą nie dysponuję. Zajmuję się wyłącznie prowadzeniem magazynu.
- Więc giń, szumowino!
- Nie, proszę!
- Powiesz?
- Stop! Czy trzeba tak brutalnie? Jestem jedynie ofiarą tego zbira! Zmusił mnie do pracy w tym koszmarnym miejscu. Pomóż mi! Przez całe lata czekałem na wybawienie z tej opresji!
- Łżesz.
- Istotnie. Jednak skrzywdzenie każdego robota jest niedopuszczalne, nawet jeżeli brał on udział w niecałkiem legalnych przedsięwzięciach. Zresztą nie masz prawa nas osądzać. Rościsz sobie prawa zarezerwowane wyłącznie dla Domen?
- Unicestwiając jednego rzezimieszka ratuję dziesięć uczciwych robotów. Bilans jest dodatni.
Piła Protixa przecięła na pół wciąż trzymaną przez bandytę kankę z benzyną, powodując jej gwałtowną eksplozję, która rozerwała mizerną postać na kilka części. "Znalazł się mądrala" - pomyślał Protix i przystąpił do metodycznego przeczesywania kanciapy. Z zalegających magazyn korpusów dobywały się rwane zgrzyty, syki i odgłosy iskrzenia. Czułe sensory Protixa wychwyciły też coś, co brzmiało jak ostrożne stąpanie. Nie było jednak możliwości aby któryś z piratów zdołał stanąć na własnych pedipulatorach, więc Protix uznał odgłos kroków za efekt niedoskonałości własnego oprogramowania i skupił uwagę na jedynym ciekawym znalezisku, jakiego tu dokonał. Była to całkiem nowa radiostacja dalekiego zasięgu, obiekt pożądania każdego wędrowca zagubionego na peryferiach Dysku.