sobota, 6 listopada 2010

Protix powraca z zaświatów

Rdzawca z drzemki wybudził Borubar mieszając długim bosakiem dogasający węgiel w jego piecu.

-Będę potrzebował twojej pomocy, przyjacielu. Mam zamiar uruchomić pacjenta, ale nie wiem czego się po nim spodziewać. Chciałbym cię mieć wtedy w pobliżu ale - Borubar znacząco uniósł cienki paliczek manipulatora - nie bliżej niż półtora metra.

Rdzawiec ostrożnie przystąpił do stołu, na którym spoczywał leżąc na plecach znaleziony przez niego robot spalinowy. Tym razem jednak jego przedramiona przymocowane były do blatu przy pomocy solidnych imadeł. Borubar również stanął przy stole i powolnym wystudiowanym ruchem zwarł ostatnie połączenie w obwodzie sterowania leżącego na blacie robota.

Dalej sprawy potoczyły się błyskawicznie: zanim koła zębate w mózgu Borubara zdążyły się obrócić trzasnęły solidne imadła i pacjent zerwał się z blatu pośród ryku silnika. Jedną ręką chwycił starego pustelnika za kark, druga dłoń zwinęła się w stalowy kułak i, niczym głowica hydraulicznego młota, pomknęła w kierunku płyty twarzowej Borubara. Stary zdołał jedynie z głośnym sykiem wypuścić gaz z instalacji poprzez zawory awaryjne, a Rdzawiec nawet nie drgnął.

Cóżem
sprawił - myślał sparaliżowany - Mus mi go było rozmontować gdy była ku temu okazja bo teraz to krucho będzie, oj krucho. Jednak, coś sprawiło, że ciężka pięść pędząca ku głowie Borubara wyhamowała w połowie drogi. Utraciwszy pęd zarysowała jedynie powierzchnię płyty twarzowej starego nie czyniąc mu poważnej krzywdy. Druga dłoń spalinowca nadal jednak trzymała go za kark a zimne szklane oczy wpatrywały się w niego przenikliwie. Bezruch ten trwał przez dłuższą chwilę aż wreszcie Borubar delikatnie ujął chwytakiem dławiące go ramię.

- Pozwól, że wytłumaczę ci co zaszło... - wystękał pojednawczo -...przyjacielu. - dodał, a zabrzmiało to nad wyraz sztucznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz