Niewiele czasu zajęło Protixowi odnalezienie w księżycowym pyle śladów Rogurixa. Najwyraźniej zabrał on z miejsca masakry korpus jednej ze swoich ofiar, bo jego drogę znaczyły zastygłe krople gęstego oleju. Trop prowadził do wnętrza niewielkiego krateru. Protix włączył piłę i jednym zdecydowanym susem przesadził pięćdziesięciometrową skarpę. Już w locie dostrzegł spoczywające na dnie krateru, potwornie zniekształcone resztki robota spalinowego starego typu. Wylądował pewnie i zlustrował okolicę w podczerwieni i ultrafiolecie. Natychmiast ustalił, że Rogurix musiał stąd odejść co najmniej godzinę temu. Wyłączył więc piłę i podszedł do złomu starego robota.


Po upływie pełnej minuty Protix odłożył tabliczkę znamionową, wstał i odfiltrował użyty płyn do przemywania soczewek. Włączył przekaźnik i poinformował służbę recyklingu metali o miejscu spoczynku Protefixa, aby zbieracze nie przeoczyli przypadkiem tak znacznej ilości surowca. Było co prawda mało prawdopodobne, że służba w ogóle wyśle zbieraczy na tak odległy księżyc, lecz Protix nie dbał o to. Starał się po prostu sumiennie wypełniać wszystkie swoje obowiązki i konsekwentnie poprawiać nadszarpniętą reputację. Nie tracąc już więcej czasu, energicznie ruszył śladem Rogurixa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz